niedziela, 6 listopada 2011

No to pierwszy spacer odbyłam. Fakt, że musiałam sobie za niego zapłacić zagwarantował rzadsze wypady w przyszłości. Ogólnie pięknie, nie ukrywam, szczególnie w zakamarkach gdzie nie ma spacerujących rodzin z dziećmi, par i innych tym podobnych. Obowiązkowym punktem w nadchodzących dniach jest jeszcze sam pałac, dziś już niestety nieczynny. 

Foty, no nudne, ale są i pokazują gdzie jagod bywa obecnie. Mieszka się dobrze, dwa permanentnie rozłożone łóżka, piekarnik i Corona w lodówce całkowicie zaspokajają moje potrzeby. Wieczorne przebieżki (w końcu mam na nie idealne miejsce) i brak ciągłego dostępu do ciast w Green Coffee może pozwolą trochę zwalczyć zimowy schab. Muszę szybko znaleźć jakiś drogowy bajzel, rury, kostki i pozdzierane mury a będzie trochę lepiej. Zbyt wielki natłok estetycznych budyneczków Wilanowa też nie działa na mnie najlepiej. Podobno jak się poukłada na zewnątrz to w środku też automatycznie robi się jakiś większy porządek, ale ja muszę mieć chyba trochę niepoukładane na obu płaszczyznach. Na razie burdel mi towarzyszy i jest to towarzysz jedyny.


W świecie Simsów.











Zestaw na dziś: parówki, piwo, kakao, sałatka i ciastka. Może przetrwam.
Dziękuję, pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. I like these very much, there's a really nice climate about them, especially the first one :)

    OdpowiedzUsuń