Chiny.
Obserwacja ludzi, niespotykane jedzenie i przeróżne spotkania. Jak zwykle czasu typowo turystycznego niewiele między konferencją a spotkaniami. Po rezerwacji biletów okazało się jednak, że festiwal Qing Ming, czyli tamtejsze Święto Zmarłych, odbywa się w czasie naszej wizyty. Dwa dni zwiedzania, score!
Fascynacja Zachodem zaszła już chyba za daleko i nie jest możliwa do opanowania. Wieżowce z możliwością zaparkowania samochodu na entym piętrze, neony straszące jaskrawym światłem na każdym rogu. Do tego uśmiechy od ucha do ucha czyli taki "Amerykański Sen" trochę w wersji chińskiej.
Kapitalizm i komunizm w jednym. Mieszanka wybuchowa i bardzo trudna do zdefiniowania.
W każdym razie było tak...
Ukradkiem przez szybę najsławniejsze pierożki z krewetkami w Szanghaju :)
Wizyta w uliczce z jedzeniem.
Stragan z owocami i grillowane pyszności.
Bund. Bez statywu trochę ciężko jednakowoż.
Wizyta w Świątyni Jing`an.
Ulica w Szanghaju o poranku.
Dzień wolny, czyli zewnętrzny.
Herbaciany raj!
Gorące źródła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz